niedziela, 30 września 2007
Moleskine V
słucham: JapanesePod101
Jedną z dobrych właściwości nowego szkicownika jest to, że zmusza on do rysowania. Leży sobie na półce taki samotny i wygląda tak smutno, że trzeba się nad nim zlitować i coś naszkicować. Ten rysunek wykonany w Zakopanym i pokolorowany waterbrushem i akwarelami już w domu. Mam też już nowy komputer. Oczywiście nie obyło się bez problemów w trakcie wymiany - przez kilka dni musiałem się zadowolić starym PC z zainstalowanym Linuxem, ale teraz jestem gotowy do podjęcia prac nad komiksem |12 i innymi projektami.
środa, 26 września 2007
Moleskine IV & Waterbrush
słucham: Camouflage, "Relocated"
Ostatnio jestem zainteresowany kulturą i sztuką Japonii, więc zwiedzam przepastne zasoby internetu w poszukiwaniu czegoś ciekawego na ten temat.
Znalazłem ten BLOG na którym zobaczyć można wysokiej klasy szkice akwarelami, przeczytać opis i przemyślenia rysownika na temat rysowania oraz kultury Japonii w ogóle.
Po pierwsze ciekawe jest to jak Japończycy w odróżnieniu od przedstawicieli kultury Zachodu spędzają wolny czas. Okazuje się, na przykład, że kilka lat temu bardzo popularnym hobby było tam szkicowanie akwarelami na małych kartkach formatu pocztówkowego. Pojawiło się wtedy dużo sprzętu do malowania i książek opisujących jak to robić.
Uważam, że to wspaniałe ale niestety nie mogę sobie wyobrazić naszych rodaków szkicujących w wolnym czasie. W Polsce jedynymi osobami, które rysują w plenerze są faktycznie artyści, którzy i tak są postrzegani przez otoczenie jako niegroźni dziwacy. Japończycy natomiast ze swojej tradycji dążą do samodoskonalenia również przez takie rzeczy jak kontemplacja otoczenia w trakcie szkicowania. My natomiast uważamy takie rzeczy za totalną głupotę i wolimy siedzieć przed telewizorem, a szkoda.
Do czego zmierzam: Japończycy malujący akwarelami "w terenie" słusznie doszli do wniosku, że używanie butelki z wodą, pędzla i zbiornika na wodę jest niesamowicie niewygodne. Rozwiązaniem tego problemu jest wynaleziony przez nich kilka lat temu właśnie Waterbrush (po naszemu "pędzel samonawilżajacy"), który po poważnych poszukiwaniach w internecie udało mi się nabyć. Postaram się opisać na czym rzecz polega:
Jest to rodzaj mazaka z dużą, pędzlowatą końcówką, którego korpus jest pusty. Nalewamy tam wodę i jeżeli delikatnie ściśniemy plastikowy korpus woda zwilża pędzelek, jeśli ściśniemy go mocniej woda wypływa dziurkami umożliwiając malowanie bardzo rozwodnioną farbą. Dodatkowo waterbrush ma wbudowany filtr węglowy który zapobiega zatkaniu pędzla (dzięki temu można również napełnić narzędzie tuszem zamiast wodą). Woda nie wypływa nawet jeśli pędzelek jest w piórniku dzięki zestawowi zaworków.
Jak się tym maluje? Bardzo wygodnie! Wszystkie szkice w tym poście zostały pokolorowane waterbrushem, narysowane oczywiście w moim Moleskinie. Pędzelek jest zawsze wilgotny więc łatwo nabiera się kolor. Z farby czyści się właściwie sam - wystarczy chwilę pomazać na kawałku kartki. Zaletą i minusem pędzla jest natomiast to, że barwa którą malujemy blednie ponieważ pędzel jest cały czas nawilżany - z jedej strony możemy przejść od intensywnego koloru do przeźroczystej wody płynnym gradientem, z drugiej trzeba trochę częściej nabierać farbę. Poza tym końcówka pędzla jest bardzo dokładna, miękka a jednak zostawia cienką kreskę jeśli tego chcemy.
Więcej o czymś takim można przeczytać na wspomnianym blogu TUTAJ. Kupić natomiast TUTAJ. Jest to co prawda pędzelek firmy Koh-i-noor, ale w opakowaniu znajdziemy najlepszy japoński KURETAKE, jest on po prostu sprzedawany przez czeską firmę.
Ja po kilku dniach testów mogę polecić to każdemu kto używa akwarel, nie ważne czy "w terenie" (wtedy jest to niesamowicie wygodne) czy w domu.
niedziela, 23 września 2007
poniedziałek, 17 września 2007
Moleskine III
słucham: Camouflage, "Relocated"
No i oto, tak jak obiecałem, kolejna porcja moich wypocin z Moleskina. Tym razem ciut inna technika zastosowana w tym pierwszym. Rapidograf i pędzelkowaty czarny mazak (Faber-Castell PITT B). Taki szkic na szybko hali targowej w Poznaniu. Drugi obrazek narysowany w pociągu do owego Poznania. :P
sobota, 15 września 2007
Moleskine II
słucham: Camouflage, "Relocated"
Udało mi się wyprodukować kilka obrazków w moim Moleskinie i staram się robić nowe jak najczęściej. Najciekawsze będę wklejał tutaj. Dzisiaj pierwsza porcja: technika - linie wykonane rapidografem, kolory akwarelą.
W pierwszym uchwyciłem oczekiwanie w kinie na seans Transformersów, w drugim pewną panią z pewnego sekretariatu :p.
Okazuje się, że niesamowitą pomocą może być telefon komórkowy z aparatem, nie ważne czy robi zdjęcia dobrej, czy badziewnej jakości - można nim uchwycić kadry których nie ma się czasu lub warunków narysować. Potem można skorzystać z takich referencji siedząc wygodnie w domu (acz staram się szkicować "w terenie").
piątek, 14 września 2007
Girl and MONSTAH (OMG!)
słucham: IAMX, "Kiss And Swallow"
No i stało się. Po obejrzeniu kilku filmów autorstwa animatorów i rysowników Studia Ghibli (o kórych pisałem kilka postów temu) postanowiłem zrobić ilustrację w takim stylu. Efekty tego zobaczycie po kliknięciu w pierwszą miniaturę. Osobiście jestem bardzo zadowolony z efektu. Jedynie linie - czarne i wyraźne odstają od łagodnego stylu Japończyków, ale przyzwyczajenia wzięły górę.
Technika:
Linie: Ołówek automatyczny 0.3mm HB
Kolory: Corel Painter IX.5 + WACOM
Narzędzia:
- Pens: Scratchboard Tool, Round Tip Pen 20
Ogólnie jeśli chodzi o czas to liczyłbym jakieś 20 godzin (!!!!). Jeśli pomyśleć, że potrzeba ok 25 takich kadrów na sekundę płynnej animacji (!) to robi mi się słabo :P Pełen pokłon dla pracowitych animatorów.
Poza tym blog ten powinien być o szkicowaniu głównie, więc zamieszczam szkic koncepcyjny do tej właśnie ilustracji.
czwartek, 13 września 2007
Disappointing show
słucham: Neil Cicierega, "Vanilla"
Coś mi ostatnio nie szło cokolwiek napisać. Chyba nawet nie miałem specjalnie nic ciekawego, żeby wrzucać. Wychodzi na jedno.
W każdym razie, ostatnio próbuję zabrać się za kilka zupełnie różnych projektów i idzie mi to dość pokracznie. Tak właściwie, to nie zabrałem się praktycznie za żaden z nich, tylko udaję cały czas, że się za nie zabieram, żeby ludzie myśleli, że jestem bardzo zajęty. A poza tym to kombinuję z paroma fajnymi nowymi technikami i co z tego wyjdzie pewnie jakoś na dniach wrzucę. Prawdopodobnie.
Poza tym, to ja się czuję świetnie. A Wy?
Aha, nie wiem, czy ktoś zauważył, ale zaczęła się szkoła.
Serio mówię, właśnie się dowiedziałem.
A ja kurde zapodziałem gdzieś książkę do fizyki. A ledwo co leżała na biurku.
Parę jamów, może ktoś obejrzy
Kampania wrześniowa thee hee
słucham: Bats for lashes, "Fur and gold"
Zakopane ŚwiatObraz |
Po pierwsze chciałem się pochwalić, że nie leniuchuję i mam bardzo zajęty miesiąc i napięty terminarz. Produkuję kilka rzeczy na zamówienie (pochwalę się jak skończę) i jeżdżę na pokazy i warsztaty. Po pierwsze w poprzedni weekend odbyły się warsztaty zorganizowane przez serwis SwiatObrazu.pl przy współpracy z Festiwalem III Spotkania z Filmem Górskim, które odbyły się w bardzo ciekawym miejscu bo w Ośrodku Edukacyjno-Muzealnym Tatrzanskiego Parku Narodowego w samym Zakopanym. Zainteresowanych osób przybyło więcej niż się spodziewałem i całość wyszła całkiem nieźle. Kilka zdjęć można zobaczyć po kliknięciu w górną miniaurę.
Apple Road Show 2007 Katowice |
Dodatkowo rozpocząłem już pracę nad nowymi grafikami, szkicami itd. więc można oczekiwać nowych prac w galerii nie długo (o czym będę informował). Pracę nad komiksem 12| wznawiam za dwa tygodnie, z początkiem roku akademickiego z powodu czekającej mnie wymiany komputera na nowyszy (możliwe że na jakiś czas zostanę w ogóle bez sprzętu na którym mogę cokolwiek zrobić). Nowy odcinek ukaże się na 100% pierwszego listopada, może uda mi się zrobić go wcześniej jeśli cała sprawa z wymianą pójdzie sprawnie. Do tej pory polecam obserwować tą stronę i mój blog.
Dla osłody powiem, że postaram się od tej chwili wklejać coś nowego prawie codziennie. Na początek klika szkiców z mojego szkicownika (no bo i gdzie mam je mieć):
Etykiety:
12|,
apple,
art,
warsztaty,
zdecydowanie za dużo tekstu
wtorek, 11 września 2007
you cannot mesmerize me, im british
słucham: Miyavi, "Dear my love"
Jeśli ktoś zastanawia się, czy o wiele dłużej trwa narysowanie trzy razy większego niż standard obrazka to mogę zapewnić, że o wiele dłużej.
Kociak narysowany wczorajszej nocy w budce strażniczej na przystani Narwal pod Policami.
Jeśli ktoś zastanawia się, czy o wiele dłużej trwa narysowanie trzy razy większego niż standard obrazka to mogę zapewnić, że o wiele dłużej.
Kociak narysowany wczorajszej nocy w budce strażniczej na przystani Narwal pod Policami.
niedziela, 2 września 2007
my boots are on fire
słucham: Maximum the Hormone, "What's up, people!" (Death Note OST)
I want me some colorful shoes.
W ramach eksperymentu dokonałem aktu zarysowania butów tuszem i pisakami. Jeśli się nie weźmie i nie zmaże na ulicy, będą kontynuacje :).
Z innej beczki. W sieci ogromną popularnością cieszy się seria anime Death Note. Cały czas sądziłem, że jest to tasiemiec 200+ odcinkowy, więc nauczony wcześniejszym uzależnieniem od mang Bleach i Naruto unikałem DN.
Tymczasem ostatnio mój duchowy przewodnik zwany Verandulem oświecił mnie, że seria ma tak naprawdę ok 34 odcinki (mówił 34, ja znalazłem 37) i jest doskonała.
Obejrzałem na razie 27. Jest doskonała.
Bardzo dawno nie widziałem serii, która trzymałaby mnie w takim napięciu. Fabuła kręci się i wije, bohaterowie przewidują na 13 ruchów przeciwnika naprzód, a niektóre odcinki to po prostu majstersztyki.
Wizualnie i dźwiękowo jest świetnie. Mimo, że przez większość czasu postacie niewiele się ruszają, zdarzają się też sceny walk godne niejednego anime akcji. Muzyka i dźwięki robią świetne wrażenie, dynamicznie dostosowują się do myśli bohaterów, ogląda się to z błogim uśmiechem na paszczy.
Seria, o ile się orientuję, jest w miarę nowa, a ja mam wciąż 10 odcinków do końca. Kiedy skończę, na pewno pogadamy o niej z Bele na Schwing!, toteż jeśli ktoś się zastanawia, czy warto obejrzeć, dowie się wtedy więcej. Już teraz mogę powiedzieć, że seria mogłaby skończyć się po odc.26 a i tak byłaby u mnie wysoko w rankingu.
W ramach eksperymentu dokonałem aktu zarysowania butów tuszem i pisakami. Jeśli się nie weźmie i nie zmaże na ulicy, będą kontynuacje :).
Z innej beczki. W sieci ogromną popularnością cieszy się seria anime Death Note. Cały czas sądziłem, że jest to tasiemiec 200+ odcinkowy, więc nauczony wcześniejszym uzależnieniem od mang Bleach i Naruto unikałem DN.
Tymczasem ostatnio mój duchowy przewodnik zwany Verandulem oświecił mnie, że seria ma tak naprawdę ok 34 odcinki (mówił 34, ja znalazłem 37) i jest doskonała.
Obejrzałem na razie 27. Jest doskonała.
Bardzo dawno nie widziałem serii, która trzymałaby mnie w takim napięciu. Fabuła kręci się i wije, bohaterowie przewidują na 13 ruchów przeciwnika naprzód, a niektóre odcinki to po prostu majstersztyki.
Wizualnie i dźwiękowo jest świetnie. Mimo, że przez większość czasu postacie niewiele się ruszają, zdarzają się też sceny walk godne niejednego anime akcji. Muzyka i dźwięki robią świetne wrażenie, dynamicznie dostosowują się do myśli bohaterów, ogląda się to z błogim uśmiechem na paszczy.
Seria, o ile się orientuję, jest w miarę nowa, a ja mam wciąż 10 odcinków do końca. Kiedy skończę, na pewno pogadamy o niej z Bele na Schwing!, toteż jeśli ktoś się zastanawia, czy warto obejrzeć, dowie się wtedy więcej. Już teraz mogę powiedzieć, że seria mogłaby skończyć się po odc.26 a i tak byłaby u mnie wysoko w rankingu.
sobota, 1 września 2007
DH
Za każdym razem, kiedy kończyłem którąś z części Harry'ego Pottera, nachodziła mnie ochota na rysowanie fanartów. Jeszcze nigdy żaden nie wyszedł mi na tyle dobrze, żeby zrobić z nim coś więcej niż wyrzucić do kosza. Tak było i tym razem, toteż wrzucam tylko szkic z jednej z finalnych scen. Małe detale powinny naprowadzić na dokładny moment.
Ja tymczasem będę próbował dalej, może kiedyś uda mi sie narysować coś potterowego...
Subskrybuj:
Posty (Atom)