środa, 26 września 2007

Moleskine IV & Waterbrush



słucham: Camouflage, "Relocated"

Ostatnio jestem zainteresowany kulturą i sztuką Japonii, więc zwiedzam przepastne zasoby internetu w poszukiwaniu czegoś ciekawego na ten temat.
Znalazłem ten BLOG na którym zobaczyć można wysokiej klasy szkice akwarelami, przeczytać opis i przemyślenia rysownika na temat rysowania oraz kultury Japonii w ogóle.

Po pierwsze ciekawe jest to jak Japończycy w odróżnieniu od przedstawicieli kultury Zachodu spędzają wolny czas. Okazuje się, na przykład, że kilka lat temu bardzo popularnym hobby było tam szkicowanie akwarelami na małych kartkach formatu pocztówkowego. Pojawiło się wtedy dużo sprzętu do malowania i książek opisujących jak to robić.

Uważam, że to wspaniałe ale niestety nie mogę sobie wyobrazić naszych rodaków szkicujących w wolnym czasie. W Polsce jedynymi osobami, które rysują w plenerze są faktycznie artyści, którzy i tak są postrzegani przez otoczenie jako niegroźni dziwacy. Japończycy natomiast ze swojej tradycji dążą do samodoskonalenia również przez takie rzeczy jak kontemplacja otoczenia w trakcie szkicowania. My natomiast uważamy takie rzeczy za totalną głupotę i wolimy siedzieć przed telewizorem, a szkoda.

Do czego zmierzam: Japończycy malujący akwarelami "w terenie" słusznie doszli do wniosku, że używanie butelki z wodą, pędzla i zbiornika na wodę jest niesamowicie niewygodne. Rozwiązaniem tego problemu jest wynaleziony przez nich kilka lat temu właśnie Waterbrush (po naszemu "pędzel samonawilżajacy"), który po poważnych poszukiwaniach w internecie udało mi się nabyć. Postaram się opisać na czym rzecz polega:

Jest to rodzaj mazaka z dużą, pędzlowatą końcówką, którego korpus jest pusty. Nalewamy tam wodę i jeżeli delikatnie ściśniemy plastikowy korpus woda zwilża pędzelek, jeśli ściśniemy go mocniej woda wypływa dziurkami umożliwiając malowanie bardzo rozwodnioną farbą. Dodatkowo waterbrush ma wbudowany filtr węglowy który zapobiega zatkaniu pędzla (dzięki temu można również napełnić narzędzie tuszem zamiast wodą). Woda nie wypływa nawet jeśli pędzelek jest w piórniku dzięki zestawowi zaworków.

Jak się tym maluje? Bardzo wygodnie! Wszystkie szkice w tym poście zostały pokolorowane waterbrushem, narysowane oczywiście w moim Moleskinie. Pędzelek jest zawsze wilgotny więc łatwo nabiera się kolor. Z farby czyści się właściwie sam - wystarczy chwilę pomazać na kawałku kartki. Zaletą i minusem pędzla jest natomiast to, że barwa którą malujemy blednie ponieważ pędzel jest cały czas nawilżany - z jedej strony możemy przejść od intensywnego koloru do przeźroczystej wody płynnym gradientem, z drugiej trzeba trochę częściej nabierać farbę. Poza tym końcówka pędzla jest bardzo dokładna, miękka a jednak zostawia cienką kreskę jeśli tego chcemy.

Więcej o czymś takim można przeczytać na wspomnianym blogu TUTAJ. Kupić natomiast TUTAJ. Jest to co prawda pędzelek firmy Koh-i-noor, ale w opakowaniu znajdziemy najlepszy japoński KURETAKE, jest on po prostu sprzedawany przez czeską firmę.

Ja po kilku dniach testów mogę polecić to każdemu kto używa akwarel, nie ważne czy "w terenie" (wtedy jest to niesamowicie wygodne) czy w domu.

3 komentarze:

GoMati pisze...

Bardzo przyjemnie dla oka to wygląda. Choć.... kto by pomyślał o szkicowaniu w wolnym czasie?

Anonimowy pisze...

spodziewalam sie jakiejs kosmicznej ceny, a tu prosze, mile zaskoczenie ;D

Mateusz Urbanowicz pisze...

No nie jest tragicznie a pędzelek na prawdę fajny :)